-->

poniedziałek

Blog poświęcony pamięci Sandrusi i pomocy dzieciom

Blog poświęcony jest pamięci małej, niezwykłej Sandrusi i pomocy dzieciom.
Przypomnijcie sobie historię naszej małej - wielkiej bohaterki:

Sandrusia Korbiel [*]
04.09.2005 - 19.06.2012

 
Gdy Sandrusia skończyła 4 lata, jej rodzice zauważyli zmianę w jej zachowaniu. Z żywiołowej dziewczynki stała się apatyczna, spokojna, nie bawiła się już tak, jak kiedyś. Później pojawiły się wymioty i budzenie się w nocy z płaczem. Lekarz pediatra po zbadaniu stwierdził grypę żołądkową. Po dwóch tygodniach bez zmian, pediatra wystawił skierowanie do szpitala w Chrzanowie. Tam zrobili podstawowe badania, wszystkie wyniki były w normie. Mimo tego, Sandrusia z dnia na dzień coraz gorzej wyglądała, nie utrzymywała moczu, gorączkowała. Wtedy mama postanowiła wypisać ją ze szpitala na własne żądanie. Rodzice zawieźli ją na prywatną wizytę do Krakowa. Po wysłuchaniu jakie Sandrusia ma objawy pani doktor bardzo się zaniepokoiła. Następnego dnia przyjęła Sandrusię na oddział w Krakowie na ul.Strzeleckiej. Rano Sandrusia czuła się dobrze, wieczorem było znacznie gorzej. Karetka przewiozła ją do szpitala w Prokocimiu.

Badania tomografem wykazały dużego guza (70x65x80mm). Sandrusia trafiła na oddział intensywnej terapii. Lekarze orzekli, że konieczna jest operacja. Odbyła się w listopadzie 2009 roku. Po operacji Sandrusia była 10 dni w śpiączce farmakologicznej. Po wybudzeniu okazało się, że ma sparaliżowaną lewą stronę ciała. Mimo tego, lekarz powiedział, że "to cud, że Sandrusia żyje, bo już była jedną nogą na tamtym świecie". Guz nie został całkowicie usunięty. Badanie histopatologiczne wykazało, że to nowotwór złośliwy medulloblastoma. Sandrusia rozpoczęła rehabilitację, konieczna była chemioterapia. Paraliż powoli ustępował.

 W czerwcu 2010r Sandrusia przeszła radioterapię - 33 naświetlania głowy i kręgosłupa. Następnie 7 bloków chemioterapii i chemię uzupełniającą. Guz zmniejszał się bardzo powoli, pozostałość to 14x10x10mm. Przez ten okres 19 miesięcy byli u różnych specjalistów i wszyscy twierdzili że są małe szanse na to, że wyzdrowieje, ale rodzice nie poddawali się, wierzyli, że są szanse na to, żeby żyła. W kwietniu 2012 roku, po uzbieraniu odpowiedniej kwoty, rodzice Sandry postanowili poprosić o pomoc lekarzy w klinice w Paryżu. Lekarz, z którym się konsultowali, zauważył niejasności w wynikach badań histopatologicznych. Postanowił powtórzyć badania. Wynik był szokiem - u Sandrusi zdiagnozowano guza oponiaka z komponentem rabroidalnym - złośliwym. Ten nowotwór występuje tylko u 1,5 % chorych dzieci. Lekarze nie mają doświadczenia w leczeniu tego rodzaju nowotworu ze względu na jego rzadkie występowanie. Co gorsza, ostatni rezonans wykazał, że guz zaczyna rosnąć (to znaczy, że chemia już nie działa). Zostali poinformowani, że operacja w Polsce nie jest możliwa, polscy neurochirurdzy twierdzili, że operacja może przynieść więcej złego niż dobrego. Mimo tego, po uzbieraniu pieniędzy umówili się na drugą konsultację w Paryżu, tym razem zabrali Sandrusię. W maju 2012 r. Sandra przeszła operację we Francji.

Niestety niedługo po tym okazało się że guz odrasta w zastraszającym tempie. W styczniu 2012 r. Sandrusia została sparaliżowana. Odeszła 19.06.2012 r. w ramionach swojej najukochańszej mamusi.



0 komentarze:

Prześlij komentarz

Będzie nam miło jak zostawisz po sobie ślad

Opublikuj

Obserwatorzy

Domore i Siepomaga